wybrali się na zakupy, bo od czasu do czasu trzeba. poza tym poniedziałek był dniem kupowania piwa i mieli tutaj jakąś super okazję. nie, żeby musieli czyhać na okazje, ale przyjemniej było zapłacić za żarcie mniej. wtey więcej mogli wydać na... no w sumie nieważne, skoro są facetami i do szczęścia potrzebują tylko piwa, dziwek i pizzy. benjamin pchał wózek i drapiąc się po karku gapił się, co brian wrzuca do środka. nic fajnego tam nie było więc ziewał. - nie wyspałem się, tej. - mruknął do niej, bo ludzie się na nich gapili, że są chyba jakieś niemowy, bo tylko łazili i do siebie mrugali porozumiewawczo.