Plan filmowy

Więc Mathilde siedziała tu od rana i ciągle coś grali i nie miała chwili przerwy pewnie i była wykończona ale chcieli ten film skończyć jak najszybciej bo i tak mieli osuwę niezłą przez to że nie było laski do głównej roli. teraz skończyli ostatnia scenę i mathilde usiadła na jakimś krzesełku i okryła się szlafrokiem bo marzła. w nocy nie było tak gorąco a jej kazali latać mokrej w krótkiej sukience.

ostatni klaps był dobre pół godziny temu. ale pewnie nie skończyli tego nagrywać... po prostu ostatni dzisiejszego dnia. noah chodził zadowolony z jakimś bananem, którego żarł i podszedł do tej młodej lasi. - i jak? jesteś niezwykła! mój pies to jednak ma wyczucie talentu - zaśmiał się głupawo i podrapał po czole. - zimno ci? - wpakował sobie banana do ryja.

uśmiechnęła się do niego leciutko. - staram się. - powiedziała spoglądając na niego. była skromna, nie odnajdywała się w świecie tych wielkich gwiazd i joe jonasa. sądziła że dostanie jakąś małą rólkę a nie dużą! a ciągle coś nagrywała. - trochę tak. - przyznała i oblizała wargi nieznacznie.

zastanawiał się, co jej poradzić i podrapał się po swoim nosku. - w sumie to możesz już iść się przebrać do garderoby, nie? a nie jak taka biedna rusałka tu siedzisz... - podrapał się jeszcze po głowie, bo dawno w sumie się nie był i już go wszystko swędziło. ale pachniał! xd bo codziennie wylewał na siebie setki hektolitrów perfum.

- to rzeczywiście niezły pomysł. - uśmiechnęła się leciutko do niego. było poźno. ona dawno już spała o tej godzinie a po za tym była zmęczona kręceniem bo musiala nieźle się nagimnastykować i w ogóle. dobrze że nie było żadnych scen pocałunków bo by umarła ze stresu.

pewnie film kończył ją taką sceną... albo zaczynał. bo oni zawsze to jakoś od tyłu albo środka kręcą! no, nieważne. - najlepszy. mathilde? - zapytał jeszcze machając skórką od banana. - masz w ogóle jak wrócić do domu? - zaniepokoił się, bo wszyscy tu jeździli samochodami, a ona jedna drałowała na metro albo jakiś autobus miejski, przez co było mu jej strasznie żal.

spojrzała na zegarek i wzruszyła ramionami. - mam zdrowe nogi. - uśmiechnęła się lekko bo o tej godzinie nic juz do niej nie jeździło. pewnie bała sie chodzić wieczorami ale praca to praca mówi się trudno. nie będzie narzekać. cieszyła się że w ogóle coś robi. ruszyła powoli w stronę garderoby bo naprawdę było jej zimno.

spojrzał nawet na te jej długaśne nogi, przez które przewyższała go sporo o głowę i westchnął. - nie wątpię, że są zdrowe, ale słyszałem, że znowu są jakieś porachunki między gangami... zamowić ci taksówkę? albo sam cię zawiozę! przecież to praktycznie po drodze... - zaproponował chociaż pewnie to były kompletnie róże strony miasta. ja tam nie wiem jak się to na mapie rozkłada. ;c

ja tez nie wiem, ale to nieważne. ona też nie wiedziała. - bez przesady. - uśmiechnęła się znów lekko. - przecież nic mi nie będzie. a po za tym nie chcę pana wykorzystywać. - powiedziała szczerze i oblizała usteczka.

przewrócił oczami. - nie bądź głupia. chyba nie rezygnujesz z transportu dla spaceru? no chyba, ze faktycznie tak lubisz spacerować to zaraz zadzwonię po jakiegoś goryla - nawet wyjął telefon dalej bawiąc się skórką, bo w takim razie banana dla goryla już ma! - poza tym jestem za ciebie odpowiedzialny. nie będzie ciebie całą produkcję szlag trafi! - mruknął by nie myślała, ze jest takim altruistą że się martwi o nią xd

- nie przepadam za spacerami w nocy. - przyznała bo to jednakn ie najmilsze co ją w życiu spotkało. szczególnie w dzielnicy gdzie często słyszała krzyki, bijatyki i tak dalej. westchnęła cicho i wzruszyła ramionami. - jak pan chce. - dodała cicho bo była uległa jak... i nie mogę znaleźć odpowiedniego porównania.

uległa jak ty xd - przecież to żaden problem, serio! poza tym jesteśmy rodziną, więc nie ma panowania. popraw się! - krzyknął praktycznie na nią, bo już z milion razy poprawiał ją, ze ma mówić mu po imieniu, a nie jakiś pan.... co to ma być.

bardziej! czuła się głupio mówiąc do niego po imieniu. wolała się zwracać do niego z tytułem pan bo było jej bezpieczniej. - przepraszam. - spuściła wzrok. - trudno mi się przestawić. - powiedziała poważnie. pewnie do większości ludzi mówiła na pan pani chociaż tez ją poprawiali. ale nikt nie krzyczał chyba że coś źle powiedziała w swojej kwestii ale była nowicjuszką więc nie darli mord tak bardzo.

popatrzył na nią jak na kretynkę. - więc jak mam na imię? o matko1 pewnie nie pamiętasz. N-O-A-H! NOAH! - warczał do niej i zaraz pchnął ją w stronę garderoby. - no dalej, mathi. idź się ogarnąć, bo nie będziemy tu siedzieć do juta. - chyba, że nie miała gdzie spać... w takim razie mógł ewentualnie pozostać w tej hali aż nie skończą kręcić.

- przepraszam! - jęknęła kiedy tak na nią krzyczał bo było jej źle kiedy ktoś krzyczał i wolała jak mówili do niej spokojnie bo była jak owieczka delikatna. - już. - powiedziała spuszczając głowę i truchcikiem poleciała do garderoby się przebierać bo aż jej się słabo zrobiło.

patrzył jeszcze za nią, jak się potykała o własne nogi, ale była przy tym tak rozkoszna jak angela co najmniej. okej, jego córka była jednak bardziej zgrabna i zachowywała się momentami jak dama! w odróżnieniu od jej matki. coś tam jeszcze uprzątnął i czekał na nią łażąc przed jej garderobą i zastanawiając się, czy czasami sobie tam czego nie zrobiła.

miała dużo do zrobienia bo musiała zmyć makijaż i tak dalej. wyszła po chwili jednak i oblizała usta. - jestem gotowa. - powiedziała cicho i poprawiła jeszcze włosy. musiala wyglądac uroczo tak zmęczona.

- charakteryzatorka ci nie mówiła, ze nie wolno oblizywać ust? bo robią się wtedy takie... no! - pstryknął palcami i ruszył do wyjścia. - spierzchnięte. - wpadł na to słowo i przepuścił ją przed sobą i pewnie odwiózł ją i w ogóle i to na razie tyle nimi!