- dobra. jak chcesz. zobaczymy. - wzruszył tylko ramionami, wsadzając ręce do kieszeni i dając jej do zrozumienia, że może mu obiecywać ile chce, ale on nie uwierzy, póki na własne oczy nie zobaczy. i jeśli naprawdę liczyla na to, że ją przytuli, to niestety trochę się zawiedzie. - nie wymyślaj, jesteśmy na środku ulicy. - zauważył, rozglądając się naokoło, bo kręciło się tu o tej porze sporo ludzi, a on nie zamierzał urządzać jakiś cyrków. bo tak to by według niego wyglądało. on jest jeszcze większym wyrzutkiem, niż will. ;o will przynajmniej miał jakis przyjaciół jeszcze, a on nie ma żadnych. to nic dziwnego, że tak się zachowuje.