no właśnie! a on przecież takim smutasem na co dzień nie był, tylko przez te studia dostawał jakiś dołków, z których długo potem nie mógł wyjść. - ja mam pracę, ale nie wiem czy to coś da, bo ledwo starcza mi na życie.. - westchnął, aż chciało mu się płakać, że nie może jej pomóc za bardzo. - dobra, nie płacz, polly! - powiedział szybko, bo teraz jej łez by nie zniósł i sam też by się rozpłakał, zwłaszcza, ze jeszcze przed chwilą był tego bliski. - może chodźmy stąd, na jakąś czekoladę poprawiaczkę humoru? - zapytał, zaglądając jej w twarz.