300 Pasadena

- no nie wiem czy to tak działa. nie jest to przypadkiem tak że ty żadnej nie chcesz? - zapytał zastanawiając się nad tym chwilę bo go to interesowalo. może był zakochany od lat w kimś i teraz nie szukał lasek innych. westchnął i pokręcił głową. - nie wiem dlaczego, może dlatego że nie jestem super znany i nie mam ojca który załatwi wszystko po pstryknięciu palcami i nie mam prywatnego samolotu i kawałka plazy? - pokręcił głową i posłusznie poszedł za nim grać w ten bilard chociaż pewnie nie zbyt dobrze umiał.

sam chwilę się nad tym zastanawiał i zaraz się roześmiał. - ta, jasne. i chcę być do końca życia sam. - przewrócił oczami jak nie jedna panienka i złapał kijek. - mój ojciec nic mi nie załatwia. - prychnął, bo ojciec ledwo wystawiał nos ze swojego pokoju dźwiękoszczelnego w którym tworzył muzykę. za to prywatny samolot i plażę miał.. więc coś w tym jest. - laski nie lecą na kasę. - próbował go pocieszyć, ale jakimś obojętnym tonem głosu, bo to chyba niezbyt prawdziwe.

- ale gdyby miały do wyboru pomiędzy nami dwoma... ty masz kasę, możesz im dać gwiazdkę z nieba jeśli tego zapragną i mną, który w sumie aż tyle nie może im zaoferować to myślisz że kogo laska by wybrała? nie jestem idiotą ralph. - powiedział kręcąc głową i westchnął cicho. rozbił ten trójkąt i przyglądał się jak żadna kula nie wpada do kieszeni i pokręcił głową.

chwilę milczał aż w końcu pokiwał głową. - no tak. chyba masz rację. wbrałaby mnie. - zaśmiał się pod nosem i przystawił kij, tam gdzie mu pasowął i jedna czy dwie kule wpadły do kieszeni. czy jakkolwiek to tam się nazywa. a! faktycznie. kieszeń, skoro sama tak napisałaś xd - ale na mnie poleci dla kasy, a na cibeie z miłości... dlatego jesteś na wygranej pozycji. mnie wykorzysta, a z tobą będzie planowała długie życie. - poklepał go po plecach zachęcając do gry.

roześmiał się. - może i masz rację, ale skoro mnie nie zauważy patrząc na twoja kasę to nie mam szans na szczęśliwe życie. - powiedział wzruszając ramionami i sam wbił jakąś tam kulę. niekoniecznie czysto ale kto by się tym przejmował. ważne że wbił. napił się kolejnego łyka z trzeciego już drinka i westchnął ciężko. - miłość jest przejebana. - bo pewnie niedawno zostawiła go laska dla jakiegoś bogatego modela i było mu przykro do tej pory i płakał za nią po nocach.

- ale będąc ze mną w końcu ciebie pozna. więc albo się z tobą prześpi i będę wkurwiony na was oboje, albo po prostu do ciebie odejdzie... co i tak mnie wkurzy, więc stracę was oboje. cholera! w takim razie nie mogę mieć żadnej laski, bo za bardzo cię lubię. - pokręcił głową trochę rozżalony i tez się napił. - o! dobrze mówisz. miłość jest do dupy. lepsze jest ruchanie. - podniósł swój kieliszek. - wypijmy za związki bez zobowiązań... - w takim razie może powinien zadzwonić do lilki. nieźle im się współpracowało w łóżku wczoraj.

roześmiał się. - naprawdę sądzisz że przespałbym się z twoją dziewczyną ralph? - pokręcił głową. - to oczywiste że bym tego nie zrobił chociażby się przede mną rozebrała. - powiedział poważnie bo nie mógł przecież by tego zrobić. szanował przyjaźń bardziej niż kobiety. i możliwość seksu. zaśmiał się. - okej wypijmy za to chociaż tego nie pochwalam. - powiedział i napili się za to właśnie.

uśmiechnął się kącikowo. - nie pierdol, kristian! - zaśmiał się gorzko. - to niemożliwe, żebyś się z nią nie przespał. a już zwłaszcza, gdyby się przed tobą rozebrała. masz mnie za idiotę? - facet w obliczu nagiej kobiety wariował. i bez znaczenia jaka by nie była i do kogo by nie należała, facet poleci na taką! - przecież nie miałbym tego ci za złe. to wiadome, że ta suka by cię sprowokowała - dopił drinka i poposił kogoś tam o następną kolejkę. - ale jednak z przyjaźni nici. - bo nie potrafiłby znowu takiemu zaufać. pewnie w końcu zostałby sam. ale z niego trochę hipokryta wyszedł, ale nieważne.

- no nie wiem ralph. jednak trochę wyżej stawiam przyjaźń od kobiet. - powiedział wzruszając ramionami. - nie mam cię za idiotę - dodał dla uściślenia i uśmiechnął się do niego lekko. bo jednak uważał go za mądrego faceta. mimo wszystko. wbił kolejne kulki do kieszeni.

- a gdybyś się w niej zakochał? - uniósł brew, a wiedział jak łatwo kristian się zakochuje! - wtedy pewnie byłbym mniej ważny. ale to nic. nie bój się być egoistą. - uśmiechnął się do niego i próbował wbić bilę ale chybił. ech. pewnie był już zbyt pijany. - lubisz pracować z ojcem? - zapytał go poważnie, bo może nie lubił i robił to tylko, by go nie wkurzyć.

dobra koniec bo musze się skupić na kibicowaniu szwcji xd uchlali się i poszli.

gral w bilarda samotnie, bo cwiczyl! ale znudzilo mu sie jednak, wiec usiadl przy barze. zamowil jacka danielsa z cola i krecil sie w kolko na stolku barowym szukajac fajnychdup do spedzenia wieczoru z.

lily przyszła na imprezę bo nadrabiała czas w którym nie miała mozliwości na takowe chodzić więc znalazła się w tym super klubie. pewnie chciała się pochwalić swoją nieumiejętnością grania w bilard czy kręgle z tego co widzę. jako że przegrała to się wkurzyła i poszła zamówić kolejnego drinka. obiła się o biednego patricka bo się za bardzo kręcił i mało co nie upadła. zmarszczyła nosek przyglądając się mu. - może karuzela będzie lepsza co? - zapytała nieco złośliwie ale zaraz stwierdziła że jest całkiem seksi więc się uśmiechnęła słodko na chwilkę

-pewnie tak, ale nie wiem gdzie znalezc karuzele w okolicy-powiedzial nieco przemadrzale-mojito-zapytal (ale nie mam znaku zapytania na klawiaturze, bo jestem biedna) bo wczesniej widzial ze z dwadziescia razy to zamawiala, bo byl jej nowym przesladowca, bo sie ladnie prezentowala-ja stawiam-dodal z usmiechem podrywacza itp

- tak mi przykro... - odpowiedziała z ironią i westchnęła siadając na stołku (nie żebym pisała stoliku) obok niego. oblizała usta i zmierzyła go wzrokiem po raz kolejny. - chętnie. - odpowiedziała bo skoro chciał za nią płacić to nie będzie narzekać. nie żeby nie miała sama kasy żeby sobie postawić drinka. - jak szukasz karuzeli to najszybciej znajdziesz ją w wesołym miasteczku. - zapewniła go bo obawiała się że może mieć coś z głową skoro nie wie gdzie są karuzele. - albo na placu zabaw. mogę cię kiedyś na taki fajny zaprowadzić bo mój brat uwielbia tam chodzić. - dodała i uśmiechnęła się już przyjaźnie.

-ta, tylko skad mam wiedziec gdzie jest wesole miasteczko, nie jestem pedofilem-powiedzial i juz miala z glowy martwienie sie czy czasem nie byl pedofilem! bo wystarczalo ze powiedzial i juz mogla byc pewna-czy ja wiem...-powiedzial bo nie wiedzial czy ma ochote chodzic na place zabaw z rodzinami fajnychdup. no nic. zamowil jej mojito i sobie kolejnego danielsa, ale tym razem bez koli, zeby wydac sie bardziej meskim i odchrzaknal-jestem patrick-przedstawil sie-wydaje mi sie ze widzielismy sie w zeszlym miesiacu na premierze dyktatora xd?-zapytal bo to hollywood i oboje byli bogaci to pewnie sie krecili w tych samych kregach!

wywróciła oczami i westchnęła. - zazwyczaj wesołe miasteczka są duże więc nie powinieneś mieć problemu z ich znalezieniem. - stwierdziła wzruszając ramionami i zostawiła ten temat bo był wyjątkowo nudny. nie chciała przecież cały wieczór rozmawiać o wesołych miasteczkach bo to bez sensu. zmarszczyła brwi. - w tamtym miesiącu nie było mnie w LA. ale możliwe że widzieliśmy się kiedyś wcześniej na innej premierze. - pokiwała głową. - liliann. - dodała na koniec bo wypadało mu się również przedstawić.

-aa to szkoda ze to nie bylas ty-powiedzial nie wyjasniajac jednak bo glupio byloby wspomniec ze tamta dziewczyna miala taki fantastyczny tylek ze snil sie patrickowi przez nastepnych piec nocy-milo cie poznac-powiedzial bo ogolnie byl mily i szarmancki, gdy sie mial postarac-za alkohol!-powiedzial w ramach toastu i napil sie swojego dzaka-czesto tu przychodzisz-zapytal, unoszac brwi, bo on byl tu pierwszy raz ale na razie nie zalowal ze czesciej tu nie przychodzil bo troche sztywno bylo.

uśmiechnęła się lekko. gdyby wiedziała pewnie liczyłaby że jej tyłek wywrze na nim o wiele większe wrażenie niż tamtej laski. ogólnie chciała być teraz najlepsza i najfajniejsza i rozrywana przez bogatą część LA. roześmiała się na jego toast ale uniosła nieznacznie swojego drinka i upiła łyk. - nie raczej nie, staram się omijać takie miejsca i nie pokazywać jak nieumiejętna jestem w tych wszystkich grach. - ogarnęła ręką miejsca gdzie stały stoły to bilarda i tory kręgielniane. - a ty często? - zapytała mrużąc oczy i przyglądając mu sie bliżej.

-no co ty, ja tam lubie sobie wyobrazac ze jestem raczej intelektualista niz sportowcem... chociaz podobno bilard jest bardziej skupiony na umysle, niz na sile, ale ogolnie jestem cienki we wszystkich sportach-nawet w simsach za bilard sie dostawalo logike, ale tylko w tych pierwszych. jestem juz taka stara ze pamietam pierwsze simsy. wzruszyl ramionami bo nie wiedzial co innego robic, platal mu sie troche jezyk bo juz pil z pietnastego danielsa, to wiesz-ej nudno tu czy mi sie wydaje? co ty na to zebysmy kupili jakiegos winiacza i poszli pic w parku jak nastolatki? albo u mnie nad basenem. - ale bajer.

- nie wiem nie znam się raczej na żadnych sportach. ledwo potrafię biegać. - wzruszyła ramionami. chociaż ona na przykład za super sport uznawała seks a w tym mogłaby zdobyć mistrzostwo gdyby tylko takie mistrzostwa były organizowane. ja chyba też pamiętam pierwsze simsy. i to jak się topiło ludzi w basenach jak byli wkurzający. ah! roześmiała się na jego słowa. - chcesz mnie poderwać na swój basen? - zapytała uśmiechając się szeroko. ona też sporo wypiła a że miała dość słabą głowę to cud że trzymała sie na nogach. ale powoli wraca do gry i niedługo będzie imprezować całe noce. - ale okej, możemy iść pić gdzie indziej. dwuosobowa impreza jest zawsze przecież ciekawsza od tej z większą ilością osób. - powiedziała trochę ironicznie ale zaraz się uśmiechnęła żeby nie wyjść na sucz.

-wiec do mnie czy do parku?-zapytal i zacznij zaleznie od jej odpowiedzi a ja ide robic herbate

to przyszli tutaj na drinka i jakby się chcieli bardziej rozerwać to sibie mogą pograć w jakiegoś bilarda czy kręgle z tego co widze więc sądzę że będa mieli co robić. uśmiechnął się i oczywiście przepuścił ją w drzwiach i odsunął jej krzesełko jak siadali przy barze i zamawiali drinki. - czym się zajmujesz stella? - zapytał jej z zaciekawieniem bo wyglądała na bardzo młodą dziewczynę

bardzo przyjemne miejsce, przynajmnieij mnie się podoba! był bardzo miły i szarmancki, co spodobało się stelli, nawet bardzo bo nie na co dzień spotykała takich chłopaków, tym bardziej przypadkiem na ulicy. - jestem studetnką medycyny, zamierzam być lekarką - powiedziała z uśmiechem, bo byłaz tego duman, bardzo mądrze i dobrze to zresztą brzmiało. -a ty kristian? - dopytała, bo tez była tego ciekawa. nie była w tym miejscu nigdy, ale spodobało je jsię tak jak mi!

ha ja to mam dar do wybierania xd przyjemne miejsce i jest co robić. podrapał się gdzieś pod okiem. on zawsze był taki wychowany i kochany. przez to nie zaliczył laski od jakiegoś miliona lat ale nie płakał z tego powodu jakoś bardzo, nie mógłby nikogo wykorzystać przecież. - to bardzo szlachetne i dobrze zajęcie. - powiedział kiwając głową i przesunął w jej stronę drinka które im zamówił. bo przecież nie pozwoli jej płacić za nich czy nawet tylko za siebie. był zbyt dobrze wychowany. - ja studiuję biznes międzynarodowy. - powiedział uśmiechając sie nieznacznie bo nie było to tak fascynujące jak medycyna ale ktoś musi byc i biznesmenem prawda...